1 " Spacer po Paryżu"
- O to nie musisz się martwić. Słyszałam że Justin Bieber będzie twoim nowym sąsiadem.
- Szkoda tylko że państwo Béesten się wyprowadzili. To byli naprawdę mili staruszkowie.
- Pamiętasz ? Jak byłyśmy małe , pani Cordelia dawała nam cukierki za pomoc przy ogródku. A propos , ile ona lat skończyła ?
- Gdzieś 65 ? - odwróciłam wzrok i przeliczyłam , 55 , 56 , 57... - tak , na pewno 65.
- Nie jest jeszcze taka stara , a pan George ?
- Wydaje mi się że 66 , chwilunia , 56 , 57 , 58 , 59...
- Tak , na pewno 66.
- Madiee , która jest dokładnie godzina ?
- Ok. 12.oo.
- To ja muszę lecieć , Lisy trzeba wyprowadzić.
- Czasami wydaje mi się że ty kochasz tą psinę bardziej niż swoich rodziców.
- Może.. - zaśmiałam się -możliwe że przyjdę jeszcze , możemy spotkać się pod wieżą Iffla ?
- Jasne , a ja zobacze czy nie ma tu może jakiś przystojniaków.
- Acha , napewno. Już wszystkich w Paryżu wychaczyłaś.
- O kochanie! Już biegnę! - krzyknęła w stronę jakiegoś chłopaka ( oczywiście on tego nie usłyszał ).
***
- Lisy! Chodź do pańci! - piesek podbiegł i dosłownie skoczył mi na ręce.
- O tak , dobra psinka.
- O Rose , nareszcie jesteś . Za chwilę przyjeżdżają państwo Bieber , musisz zostać i oprowadzić Justina po Paryżu.Podobno bardzo chciał zwiedzić nasze miasto.
-Chętnie , z przyjemnością. - zadzwoniłam do Madiee z wiadomością że jednak się nie spotkamy. 15 Minut potem pod dom na przeciwko nadjechała wielka , srebrna limuzyna. Wyszli z niej pani Pattie , Pan Jeremy , Jazmyn , Jaxon i oczywiście Justin. ( Zauważyliście ? Prawie wszyscy na J ).Moi rodzice czekali z kwiatami przy bramie , ja stałam obok. Zaczęli się witać , całuski itp.
-Rose , proszę droga wolna - teraz miał zacząć się spacer po paryżu.
Justin próbował coś powiedziec po Francusku ale mu to mało wychodziło.
- Spokojnie , umiem mówić po angielsku.
-Całe szczęście. Już nie łapie francuskiego.
- Przepraszam na chwilę , - musiałam odebrać , dzwonił Max , mój chłopak.
- Co ty do jasnej cholery robisz ?! Myślisz że nie widzę jak sobie z Bieberem na randki chodzisz ?!
- Mi o co chodzi ?! Weź nie bądź żałosny ok ? I po 2 , to nie jest randka tylko oprowadzam go po paryżu.
- Acha , akurat. To koniec , słyszysz ?! KONIEC!
- I dobrze , jesteś skończonym debilem!
*koniec rozmowy*
Starałam się nie dac po sobie poznać że jestem wkurzona i z uśmiechem oprowadziłam go po całym mieście. Na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów i tak skończył się ten "zwykły" dzień...
Odemie : Podobało się ? Mam nadzieję że tak :D Buziaczki :)
- Szkoda tylko że państwo Béesten się wyprowadzili. To byli naprawdę mili staruszkowie.
- Pamiętasz ? Jak byłyśmy małe , pani Cordelia dawała nam cukierki za pomoc przy ogródku. A propos , ile ona lat skończyła ?
- Gdzieś 65 ? - odwróciłam wzrok i przeliczyłam , 55 , 56 , 57... - tak , na pewno 65.
- Nie jest jeszcze taka stara , a pan George ?
- Wydaje mi się że 66 , chwilunia , 56 , 57 , 58 , 59...
- Tak , na pewno 66.
- Madiee , która jest dokładnie godzina ?
- Ok. 12.oo.
- To ja muszę lecieć , Lisy trzeba wyprowadzić.
- Czasami wydaje mi się że ty kochasz tą psinę bardziej niż swoich rodziców.
- Może.. - zaśmiałam się -możliwe że przyjdę jeszcze , możemy spotkać się pod wieżą Iffla ?
- Jasne , a ja zobacze czy nie ma tu może jakiś przystojniaków.
- Acha , napewno. Już wszystkich w Paryżu wychaczyłaś.
- O kochanie! Już biegnę! - krzyknęła w stronę jakiegoś chłopaka ( oczywiście on tego nie usłyszał ).
***
- Lisy! Chodź do pańci! - piesek podbiegł i dosłownie skoczył mi na ręce.
- O tak , dobra psinka.
- O Rose , nareszcie jesteś . Za chwilę przyjeżdżają państwo Bieber , musisz zostać i oprowadzić Justina po Paryżu.Podobno bardzo chciał zwiedzić nasze miasto.
-Chętnie , z przyjemnością. - zadzwoniłam do Madiee z wiadomością że jednak się nie spotkamy. 15 Minut potem pod dom na przeciwko nadjechała wielka , srebrna limuzyna. Wyszli z niej pani Pattie , Pan Jeremy , Jazmyn , Jaxon i oczywiście Justin. ( Zauważyliście ? Prawie wszyscy na J ).Moi rodzice czekali z kwiatami przy bramie , ja stałam obok. Zaczęli się witać , całuski itp.
-Rose , proszę droga wolna - teraz miał zacząć się spacer po paryżu.
Justin próbował coś powiedziec po Francusku ale mu to mało wychodziło.
- Spokojnie , umiem mówić po angielsku.
-Całe szczęście. Już nie łapie francuskiego.
- Przepraszam na chwilę , - musiałam odebrać , dzwonił Max , mój chłopak.
- Co ty do jasnej cholery robisz ?! Myślisz że nie widzę jak sobie z Bieberem na randki chodzisz ?!
- Mi o co chodzi ?! Weź nie bądź żałosny ok ? I po 2 , to nie jest randka tylko oprowadzam go po paryżu.
- Acha , akurat. To koniec , słyszysz ?! KONIEC!
- I dobrze , jesteś skończonym debilem!
*koniec rozmowy*
Starałam się nie dac po sobie poznać że jestem wkurzona i z uśmiechem oprowadziłam go po całym mieście. Na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów i tak skończył się ten "zwykły" dzień...
Odemie : Podobało się ? Mam nadzieję że tak :D Buziaczki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz